Karty z asanami – recenzja

Karty z asanami – recenzja

Nieważne, jakie masz hobby – na pewno jest mnóstwo gadżetów, w które możesz się zaopatrzyć, by sobie je ułatwić, uatrakcyjnić czy wznieść na inny poziom. Ludzka kreatywność w połączeniu ze skłonnością do wydawania pieniędzy przynosi czasem naprawdę zadziwiające efekty. Jestem pewna, że wielokrotnie zdarzyło Wam się natrafić w internecie na coś, co wywoływało reakcję: „Serio, ktoś to kupuje?!”.

Żeby było jasne – sama nie jestem święta i gromadzę różne rzeczy. Mam słabość do naczyń. Razem z mężem kupujemy dużo gier planszowych i puzzli. Jeździmy w góry, więc każde z nas po dwie pary butów, od niedawna mamy nawet po dwie pary raków, a do tego koszulki termiczne, skarpetki, polary, czołówki, plecaki, kijki...

To nie jest tak, że te wszystkie rzeczy są niezbędne. Serio, da się bez tego. Zanim uzbieraliśmy cały ten arsenał czasem nieco dziwnych przedmiotów, minęły lata. Może nie korzystamy z tych wszystkich rzeczy zbyt często, ale kiedy już to robimy, to zdecydowanie zauważmy różnicę w wygodzie.

Problem, moim zdaniem, zaczyna się wtedy, gdy gadżeciarstwo przysłania sedno sprawy, czyli podstawową aktywność. Kiedy mamy pierdyliard akcesoriów kuchennych, ale prawie w ogóle nie gotujemy w domu. Kiedy obkupujemy się w zeszyty, pędzle i tusze do ćwiczenia kaligrafii, a w ciągu ostatniego pół roku znaleźliśmy na to hobby może godzinę. Albo kiedy wyposażamy się w najlepsze ciuchy do jogi, designerską matę, klocki, paski i kocyki i wszystko to od miesiąca stoi nietknięte w kącie. Myślę, że dobrze wiesz, o czym mówię :)

Oczywiście, wszystkie te rzeczy, które wymieniłam, są również bardzo przydatne i potrafią zdecydowanie podnieść poziom naszej wygody podczas praktyki. Nie widzę także nic złego w chęci otaczania się pięknymi przedmiotami. Zachęcam jednak do umiaru :) Szczególnie że chciałabym przedstawić Wam w tym tekście jogowy gadżet zdecydowanie nienależący do kategorii pierwszej potrzeby. I nie robię tego bynajmniej po to, by od razu zachęcić Was do kupna. Nie jest to artykuł sponsorowany, sama zapłaciłam za produkt, z którego korzystam :)

A o co właściwie chodzi? O karty z pozycjami wydane przez Asana Creatives.

Na zdjęciu widać dłonie trzymające talię kart z asanami.

To dwie bardzo dobrze zaprojektowane talie (jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to to, że wybrany przez twórców papier wybitnie utrudnia tasowanie). Karty prezentują asany, techniki oddechowe i medytacyjne, z jednej strony jest ilustracja, z drugiej instrukcja i dodatkowe informacje. W pudełku znajdują się też karty z rozpisanymi przykładowymi sekwencjami, a w talii niebieskiej (drugiej) również wkładka z rozrysowanymi sekwencjami powitania słońca w wariancie A i B.

Karty powstały jako wsparcie praktyki jogi w domu – rodzaj ściągawki, coś, co ułatwia ułożenie sobie własnej sekwencji, bez konieczności włączania filmu na YouTubie. Wybrane karty można po prostu ułożyć obok maty i zerkać na nie, kiedy jest taka potrzeba. Mogą także służyć jako pomoc dydaktyczna dla osób, które są w trakcie kursu nauczycielskiego – stają się wtedy fiszkami, pomagają w nauczeniu się nazw poszczególnych asan (nazwy zapisane są zarówno po polsku, jak i w sanskrycie, można też kupić wersję anglojęzyczną) oraz związanych z nimi korzyści, przeciwwskazań i możliwych modyfikacji.

Ja kupiłam karty po to, by korzystać z nich na zajęciach, które prowadzę. Ostatnio używałam ich podczas noworocznego pobytu w Kawkowie. Uczestnicy zajęć mieli wylosować z talii trzy–cztery karty z pozycjami i na tej podstawie i ułożyć swoją własną praktykę. Oczywiście towarzyszyła temu dość swobodna atmosfera, tym bardziej, że były to zajęcia poprzedzające sylwestrową kolację. I wygląda na to, że wszystkim się to spodobało ;) Dla części osób była to pierwsza samodzielna praktyka, a karty zdecydowanie ułatwiły i uprzyjemniły to – bywa, że nieco stresujące – doświadczenie. Myślę, że w ten sam sposób można używać kart podczas praktyki w domu – nie po to, by ułożyć z nich całą sekwencję, pozycja po pozycji, ale by wylosować kilka z nich i potraktować je jako punkty węzłowe, które można obudować innymi asanami, przejściami i tak dalej. Początkujący nauczyciele jogi, dopiero wprawiający się w planowaniu własnych sekwencji, mogliby skorzystać z kart w podobny sposób – wyciągnąć jedną i zastanowić się, jak daną asanę można w sekwencji umieścić, w jaki sposób można do niej wejść.

Widok na salę do jogi, rozłożone maty i osoby, z których każda wykonuje inną asanę. Przed każdą matą leży wybór kart z asanami.

Karty od Asana Creatives z całą pewnością nie rozwiążą problemu z motywacją i nie sprawią, że wskoczycie na matę. Ale zdecydowanie mogą pobudzić kreatywność i zachęcić do samodzielnych prób i eksperymentów. Jeśli czujecie, że właśnie tego Wam potrzeba – to chyba warto :)

PS Oczywiście nie są to jedyne karty z asanami dostępne na rynku. Ja wybrałam te, ponieważ najbardziej przemówiły do mnie designem – i mam tu na myśli zarówno warstwę graficzną, jak i wybór pozycji, proporcje ich poszczególnych rodzajów czy warstwę tekstową, choć z tej, przyznaję, sama korzystam zdecydowanie najrzadziej (warto pamiętać, że takie karty nie stanowią kompendium wiedzy o ludzkim ciele; ilość miejsca jest zdecydowanie ograniczona, więc siłą rzeczy w treści muszą się pojawić różnego rodzaju uproszczenia; w tym przypadku jak na razie nie trafiłam na żadne uproszczenie z gatunku szkodliwych :)).

 
fot. Justyna Długoborska–Ciołko

Podobał Ci się mój tekst? Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz postawić mi kawę.

Plemię czujnych obserwatorów – recenzja spektaklu „Miejski ptasiarz”

Plemię czujnych obserwatorów – recenzja spektaklu „Miejski ptasiarz”

Październikowe okruszki

Październikowe okruszki

0