Kilka słów o pracy z domu
W związku z pandemią wiele firm przestawiło się na pracę w trybie home office. Dla wielu z Was to zupełnie nowa sytuacja, bo w końcu to biuro jest od pracowania, a dom od mieszkania. Z tego, co widzę na Facebooku (mam na myśli wzmożony ruch i ilość aktywności), wynika, że większość osób nie do końca sobie radzi z wdrożeniem pracy zdalnej w życie. I wcale mnie to nie dziwi, bo sama zmagałam się z tym problemem, tyle tylko, że to było prawie dziesięć lat temu ;) Jak część z Was wie, pracowałam na etacie przez cały długi miesiąc, a większość mojego życia zawodowego to właśnie praca w domu. W momentach lepszej sytuacji finansowej i/lub gorszego samopoczucia zdarzało mi się przenosić z komputerem do kawiarni, ale były to raczej sytuacje wyjątkowe. Mam więc w tym temacie pewne doświadczenie, testowałam na sobie różne rozwiązania, kilka razy się sfrustrowałam, wiele razy przekonałam o tym, jak nieprzydatne są krążące tu i tam okrągłe porady. Pomyślałam, że mogę podzielić się z Wami kilkoma radami, obserwacjami i przemyśleniami.
Zadbajcie o zachowanie rutyny
To porada, która pojawia się ZAWSZE. Teraz też się pojawia, często dość prześmiewczo, jak w jednym z moich ulubionych kwarantannowych memów:
Faktycznie, może być trudno się zebrać, jeśli od naszego stanowiska pracy dzielą nas w najlepszym razie dwa pokoje, a w najgorszym kilka metrów. Pokusa pospania dłużej, spokojnego zjedzenia śniadania, załadowania pralki i zmywarki, wykonania kilku telefonów, przejrzenia newsów… jest silna. W efekcie zanim się obejrzymy, będzie południe. I wtedy albo wpadniemy w panikę, albo stwierdzimy, że na sensowną pracę przecież i tak już za późno.
Ale ta sytuacja może mieć też drugie oblicze. Skoro siedzimy w domu, to możemy dokończyć tę jedną rozgrzebaną rzecz, żeby już nie wisiała. I jeszcze jedną. I kolejną. Czas mija, robi się coraz później, partner dyszy nam nad uchem ze złości, bo obiecaliśmy, że zrobimy kolację. A jeśli nikt nam nie dyszy, a jedzenie mamy gotowe w lodówce, i tak o nim zapominamy, siedzimy przed ekranem do 22 lub dłużej, kładziemy się bardzo późno, nie możemy zasnąć, a rano ciężko nam wstać. Oczywiście trochę to przerysowuję, ale sądzę, że dobrze wiecie, o co mi chodzi.
Rutyna jest ważna, to nie ulega wątpliwości. Powinniśmy dbać o nią na co dzień, nie tylko w wyjątkowej sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się teraz. Ajurweda, która jest dla mnie w tej kwestii głównym punktem odniesienia, podaje bardzo konkretne wytyczne co do tego, jak nasza codzienna rutyna powinna wyglądać. Ale tak naprawdę dla każdego z nas rutyna oznacza coś innego.
Niektórzy będą potrzebowali zachować pozory wyjścia do pracy – wstać o tej samej porze co zawsze, zjeść śniadanie i ubrać się w swoje „biurowe” ciuchy. I to jest OK. Niektórym nie zrobi różnicy, czy będą pracować w ubraniu wyjściowym i makijażu, czy w dresie, czy wręcz w piżamie. I to też jest OK. Pamiętajcie, że nie musimy na siłę wmanewrowywać się w coś tylko dlatego, że ktoś twierdzi, że będzie to dla nas dobre. Tym bardziej że w tej chwili większość z Was nie pracuje z domu z własnego wyboru – zmusiły Was do tego okoliczności, na które zupełnie nie macie wpływu. Sytuacja jest trudna, dla wielu osób obciążająca emocjonalnie, codzienność wymaga przestawienia i dostosowania. I to jest coś, czego pod żadnym pozorem nie należy ignorować.
W związku z tym: rutyna TAK, ale z zachowaniem zdrowego rozsądku. Dajcie sobie chwilę na zmianę systemu, ale rzeczywiście spróbujcie zadbać o to, żeby nie siedzieć do późna i nie spać zbyt długo. Jeśli to Wam pomaga – ubierajcie się jak do biura. Znajdźcie miejsce, w którym będzie się Wam dobrze pracowało. Przegadajcie to z resztą domowników i wspólnie ustalcie rozwiązania, które zadowolą wszystkich – jak zawsze w takich sytuacjach, kluczowe jest poznanie swoich potrzeb.
Spróbujcie zaobserwować (a może już to wiecie), o jakich porach jesteście najbardziej produktywni i, jeśli to możliwe, dostosujcie do tego godziny swojej pracy. Weźcie też pod uwagę okoliczności życiowe. Jeżeli macie dzieci, być może sensowniej będzie przesunąć nieco godziny pracy i część obowiązków odhaczyć, jak młodzi ludzie pójdą spać? Zaoszczędzi to wszystkim trochę nerwów, a przy okazji da Wam poczucie, że korzystacie z możliwości spędzenia czasu z bliskimi.
Wstawanie o konkretnej porze i znalezienie określonego miejsca do pracy to ważna sprawa, ale jeszcze ważniejsze jest wyznaczenie psychicznej granicy między pracą a niepracą. Nie traktujcie sytuacji home office jako pretekstu do nadrobienia różnych obowiązków domowych „w międzyczasie”. Jeśli nie jesteście w stanie pracować, kiedy jest bałagan, posprzątajcie okolice swojego miejsca pracy ZANIM zaczniecie pracować, ale całą resztę zostawcie w spokoju. Sprzątniecie, jak skończycie, świat się od tego nie zawali. To samo z praniem czy zmywaniem. No, chyba że w ramach krótkiej ruchowej przerwy od siedzenia na krześle zdecydujecie się właśnie posprzątać. Grunt żebyście byli zdyscyplinowani i nie przeciągali takiej przerwy do dwóch godzin.
2. Zorganizujcie pracę
To porady, które mają zastosowanie nie tylko w przypadku pracy z domu, ale, jak podejrzewam, zawsze. Możecie więc potraktować przymusowy home office jako okazję do wdrożenia ich w życie i przeniesienia ich potem w swój normalny, biurowy tryb.
Zacznijcie od listy rzeczy, które musicie wykonać. Ja zwykle robię taką listę na cały tydzień, ale na początek może będzie łatwiej przygotować ją na dzień. Wypiszcie nawet takie drobiazgi jak telefony czy maile. Kiedy zrealizujecie któryś punkt, koniecznie od razu go wykreślcie. Może brzmi to dziecinnie, ale takie wykreślanie naprawdę daje poczucie sprawczości :)
Patrząc na listę, jesteście w stanie realnie ocenić, ile macie do zrobienia i jak bardzo są to rzeczy ważne, pilne i czasochłonne. Z mojego doświadczenie wynika, że dobrze jest zaczynać pracę od tych małych, których wykonanie nie zajmuje dużo czasu (na przykład korespondencji), a potem dopiero brać się za te większe. Część punktów z listy zostało już wykreślonych, widzicie więc, że dzień wcale nie jest bezproduktywny, nawet jeżeli tak Wam się wydaje. Dlatego ja na swoje listy wpisuję zawsze opłacenie ZUS-u, maile do księgowej czy korespondencję związaną z organizowanymi przeze mnie zajęciami lub wyjazdami – to w końcu także część pracy.
Lista pomaga też we wdrożeniu nawyku, który warto kultywować nie tylko w pracy – robienia jednej rzeczy na raz. I jeszcze najlepiej uważnie (uczestnicy moich kursów jogi na stres dobrze wiedzą, o co chodzi :)). Jeśli odbywacie służbową rozmowę, nie pracujcie jednocześnie na włączonym pliku, nie sprawdzajcie co chwilę maili i nie odpowiadajcie na nie na bieżąco, kiedy macie do skończenia konkretne zadanie. To Was tylko rozproszy.
Jest jeszcze jeden fajny trik: dobrze jest nie robić sobie przerwy / nie kończyć dnia pracy od razu po sfinalizowaniu danego zadania – wtedy, psychologicznie, trudniej jest nam się zmusić, żeby do pracy z powrotem usiąść i zamiast otworzyć kolejny plik, nad którym mamy pracować, przeciągamy przerwę w nieskończoność, czytamy newsy i przeglądamy media społecznościowe (co dzisiaj jest tym bardziej kuszące). Lepiej napocząć kolejne zadanie. W mojej redaktorskiej pracy wygląda to tak, że po poprawieniu jednego rozdziału czy pliku i zapisaniu go, od razu włączam kolejny, uruchamiam w nim tryb śledzenia zmian i, jeśli trzeba, wprowadzam zmiany w formatowaniu, które ułatwią mi dalszą pracę, a potem wstaję i idę do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Psychologiczna bariera zaczynania czegoś nowego zostaje w ten sposób przełamana.
A co do mediów społecznościowych – jeśli Facebook nie jest Wam potrzebny do pracy (a mało komu naprawdę jest, nie oszukujmy się) to go po prostu WYŁĄCZCIE. Tak samo powiadomienia z aplikacji na telefonie. Jeśli to możliwe, może w ogóle przełączcie się na tryb samolotowy. Przynajmniej na czas pracy nad czymś wymagającym skupienia. Dlaczego? Chyba nie muszę tłumaczyć.
3. Róbcie przerwy od pracy
Kiedy jesteście w biurze, zrobienie przerwy przychodzi Wam pewnie dość naturalnie – ktoś przyjdzie pogadać, ruszycie się do łazienki, włączycie ekspres do kawy. W normalnych warunkach często narzekamy na te przerwy i twierdzimy, że przez nie jesteśmy mniej produktywni – być może jest w tym trochę racji, ale, z drugiej strony, nie możemy przez cały dzień utrzymywać pełnego skupienia. A przerwy potrzebne są właśnie po to, żebyśmy pracowali efektywnie.
Dobrze byłoby jednak, żeby przerwa nie oznaczała zapadnięcia się w fotelu i scrollowania mediów społecznościowych. Prawdziwa przerwa jest wtedy, kiedy wstaniecie od biurka, trochę się poprzeciągacie, pospacerujecie albo nawet bardziej poruszacie – pisała o tym swego czasu Basia Tworek (i nawet nagrała sesję biurowej jogi). Do mnie bardzo przemawia idea siedzenia na niewygodnym krześle – wydaje mi się, że znam ją od Kasi Wojtackiej, autorki bloga Życie na bosaka, ale nie jestem teraz w stanie znaleźć artykułu – niewygodne siedzisko zmusza nas do wiercenia się i zmieniania pozycji. A to, wbrew temu, co próbowano nam wmówić przez wszystkie szkolne lata, jest dla nas DOBRE. Ale jest coś, co jest jeszcze lepsze: siedzenie na podłodze. Home office to dobry moment, żeby wypróbować tę opcję. Gwarantuję, że Wasze stawy biodrowe i dolne plecy będą Wam wdzięczne. A jeśli macie tendencję do wsiąkania w pracę, możecie nastawiać sobie budzik w telefonie, który co dwa-trzy kwadranse przypomni Wam, że warto byłoby się podnieść.
I jeszcze jedno – nie zapomnijcie o jedzeniu! W pracy zapewne jecie drugie śniadanie czy lunch. Teraz też tak zróbcie – i to koniecznie nie przy komputerze. Jeśli jest taka możliwość, przenieście się do innego pokoju, może pogadajcie przy tej okazji z dzieciakami, partnerem albo współlokatorem – niech to będzie prawdziwa przerwa.
Nie złośćcie się, jeśli na początku nie wszystko zadziała tak, jak sobie to wyobrażacie. Tak jak napisałam na początku: musicie znaleźć swój rytm, swoje sposoby, w końcu każdy z nas jest inny, nasze prace stawiają przed nami różne wymagania, różne są nasze sytuacje rodzinne i lokalowe. Mam jednak nadzieję, że któraś z moich wskazówek będzie dla Was przydatna.
Ach, i jeszcze jedno – pamiętajcie, że na efektywność Waszej pracy wpływa nie tylko to, jak pracujecie, ale też jak odpoczywacie. Nasz mózg odpoczywa najlepiej, jeśli widzi różnicę między pracą a niepracą, dlatego warto zadbać o to, by po całym dniu siedzenia przed ekranem wieczorem już w niego nie patrzeć. Z tego powodu, czego część moich znajomych nie mogła zrozumieć, w czasie kiedy miałam bardzo dużo zleceń redaktorskich, praktycznie nie czytałam książek dla przyjemności – w ogóle mi to jej nie sprawiało. Weźcie to pod uwagę, planując wieczorne aktywności.