Portugalia cz. 3 – joga
Od kiedy joga stała się istotną częścią mojego życia, nie rezygnuję z niej także podczas wakacji. Dzielnie wożę ze sobą matę i rozwijam ją w hotelowych pokojach. Tak samo było w Portugalii – mój mąż dzielnie nosił moją matę (do jego plecaka się lepiej przypinała ;)), a ja co rano robiłam praktykę.
Miałam nadzieję, że podczas tego pobytu uda mi się zajrzeć do kilku jogowych miejsc, o których wiedziałam – nie wiem, czy wiecie, ale Portugalia to prawdziwy raj dla joginów (ja oczywiście orientuję się przede wszystkim w ashtangowym podwórku). Znajduje się tam kilka bardzo cenionych szkół (na przykład najsłynniejsza chyba Casa Vinyasa Ashtanga Yoga Shala w Lizbonie) i mieszkają znani na świecie nauczyciele (Lea Perfetti i Tarik van Prehn). Niezwykły, patrząc z polskiej perspektywy, jest tryb prowadzenia zajęć – w Casa Vinyasa poranny mysore od poniedziałku do piątku trwa od 7 do… 14.45 (w weekendy od 8 do 11.30), a popołudniowy od 16.45 do 20.45. W takich warunkach wymówka, że brak czasu, żeby wyrobić się na zajęcia, przestaje mieć rację bytu.
Mimo tak sprzyjających godzin, w Lizbonie nie udało mi się dotrzeć na zajęcia – urlop rządzi się swoimi prawami, bardzo potrzebowałam długiego snu i wypoczynku, zresztą w Lizbonie spędziliśmy tylko jeden dzień. Udało się za to w Porto, i to aż dwa razy – w dodatku do nauczycielki, z którą już od dawna bardzo chciałam się spotkać.
Bianca Oliveira Patrzyk jest Brazylijką, ale od kilku lat mieszkała w Polsce – jej mąż jest Polakiem. Jesienią zeszłego roku razem z synkiem przeprowadzili się do Porto, gdzie Bianca prowadzi poranne mysory, popołudniowe zajęcia prowadzone oraz, także w innych miastach w Portugalii, weekendowe warsztaty.
Praktyka pod jej czujnym okiem w surowej shali, ale niezwykle klimatycznej sali, w kameralnej grupie, była dla mnie bardzo cennym doświadczeniem – i bardzo mi w tamtym momencie potrzebnym. Bianca zwróciła mi uwagę na kilka detali, które jakoś w międzyczasie mi umknęły – a co najważniejsze, zostałam przez nią bardzo serdecznie ugoszczona. I chyba pierwszy raz w pełni poczułam, że należę do wielkiej, międzynarodowej ashtangowej rodziny – shale są wszędzie na świecie, wszędzie tak samo możesz wejść na mysore i zrobić swoją praktykę oraz poznać ludzi, którzy wyznają wartości podobne do Twoich. I będą w stanie bez problemu wskazać Ci wegetariańskie restauracje w pobliżu
Niedawno Bianca ogłosiła na swoim Facebooku, że w Porto będzie do końca maja, a czerwiec spędzi na Maderze. Jeśli planujecie być wtedy w okolicy, zajrzyjcie na jej fanpage, sprawdźcie szczegóły i koniecznie idźcie na zajęcia!
A jeśli bardziej ciągnie Was na południe Portugalii – możecie mieszkać w pięknym miejscu, z jogą pod nosem Od stycznia w Lagos mieszka Agni Adamek – nauczycielka ashtangi, którą część z Was być może kojarzy z Joga Studio Saska Kępa.
Razem ze swoim partnerem wynajęła dom w Lagos, gdzie oferuje pobyty z pełnym wyżywieniem i zajęciami jogi dwa razy dziennie. Już same zdjęcia wystarczą, żeby zamarzyć o odwiedzeniu ich Bo kto nie chciałby rozwinąć maty z widokiem na ocean? Jeśli kusi Was taka opcja, koniecznie zajrzyjcie na stronę Agni Way.
To nie koniec mojej przygody z jogą w Portugalii. Jak część z Was wie, ostatni tydzień lutego spędzę w podlizbońskim Estorilu, praktykując w Ashtanga Cascais Yoga Shali pod okiem Very Simões. Rzućcie okiem na stronę szkoły i na profil na Instagramie – wnętrze jest piękne, a sama myśl o praktyce z widokiem na ocean wystarczająco działa na wyobraźnię, by chcieć tam pojechać Koniec lutego na szczęście już blisko, z przyjemnością będę dzielić się z Wami zdjęciami i przemyśleniami z mojego pobytu w Estorilu – jeśli tylko będziecie chcieli