Dbanie o siebie z ajurwedą – recenzja książki „The Ayurvedic Self–Care Handbook”
O ajurwedzie często mówi się i pisze tak, jakby była wiedzą, owszem, ogromną i kompleksową, ale jednak przynależną do innego czasu i miejsca. Wskazania, z jakimi zazwyczaj się spotykamy, wydają się zupełnie niedostosowane do współczesnej rzeczywistości, do tempa naszego życia i do realiów funkcjonowania w klimacie umiarkowanym. Produkty, które pojawiają się w ajurwedyjskich przepisach, nijak się mają do tego, co jest dostępne na sklepowych półkach, zwłaszcza jeśli zależy nam na tym, aby swoją dietę opierać na sezonowych produktach – bo przecież w żadnej z tych receptur nie natrafimy na, na przykład, buraki.
Na szczęście są autorzy, którzy starają się pokazać, że ajurweda nie jest oderwana od rzeczywistości i że opiera się na bardzo prostych, uniwersalnych założeniach. Na gruncie polskim treści ajurwedyjskie w ciekawy i przyjemny sposób przekazuje Blimsien. Mam nadzieję, że będzie się ich u niej pojawiać coraz więcej, bo dzieli się wiedzą przefiltrowaną przez własne doświadczenie, a to zawsze jest najcenniejsze.
Jakiś czas temu trafiłam na książkę Sarah Kucery The Ayurvedic Self-Care Handbook. Holistic Healing Rituals for Every Day and Season. Rzecz jest bardzo świeża, została wydana w 2019 roku – i tak, jest dostępna tylko po angielsku. Ale gwarantuję, że – jak na razie! – nie znajdziecie równie merytorycznej pozycji napisanej po polsku.
Jak wskazuje tytuł, autorka przekazuje wiedzę o ajurwedzie poprzez przykłady różnych rytuałów – co mnie osobiście kojarzy się (i to kojarzy się dobrze!) ze znanymi Wam być może książkami Nadii Narain i Katii Narain-Philips Dbaj o siebie i Rytuały na co dzień. Takie podejście bardzo do mnie przemawia. Po pierwsze dlatego, że bliska jest mi idea wplatania rytuałów w codzienność, a po drugie Kucera przekazuje dzięki temu jedną z najważniejszych (w moim odczuciu) zasad ajurwedy: istotę rytmu dnia i to, jak wypadnięcie z tego rytmu zaburza nasz dobrostan, zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
Co ważne, autorka nie namawia nas do wywracania od razu całego życia do góry nogami (choć jednocześnie zaznacza, że w przypadku niektórych osób radykalne działania mogą okazać się zdecydowanie bardziej skuteczne). Zamiast tego zarysowuje pewną strukturę czy ideał: opisuje podstawowe teoretyczne koncepcje ajurwedy (elementy, guny, doshe); tłumaczy, czym w tym systemie jest i skąd się bierze choroba; wskazuje na powiązanie rytmu naszego życia z rytmem natury (przede wszystkim dobowym, ale też z cyklem pór roku czy fazami księżyca). Wiedza teoretyczna jest podana w jasny, przystępny sposób. Towarzyszą jej propozycje różnego rodzaju praktyk, które mają nas wspierać w zależności od naszych potrzeb: rytuały związane z higieną i dbaniem o ciało, pranajamy, pozycje jogi, wskazówki do journalingu (nie wiem, jak właściwie należałoby to powiedzieć po Polsku, może Wy wiecie?), przepisy na ziołowe napary. Jest tego sporo – ale, jak podkreśla Kucera, nie chodzi o to, by wdrożyć wszystko, lecz by wybrać to, co z nami rezonuje.
Książka ma bardzo uporządkowaną strukturę (jak na Handbook przystało), dzięki czemu łatwo jest się po niej poruszać i wracać do tych wątków, które akurat są dla nas najbardziej interesujące albo przydatne ze względu na to, jak się czujemy i z czym się borykamy. Liczę na to, że doczekamy się podobnej publikacji w języku polskim – a na razie ogromnie Wam polecam tę książkę. To idealny początek zapoznawania się z ajurwedą i wdrażania jej wskazań w życie.
A na zachętę podrzucam Wam jeden z przepisów Kucery – podaję go za zgodą autorki :)
Fot. (poza zdjęciem naparu) Justyna Długoborska-Ciołko